Rozmowa z ekspertem – Tomasz Skwierczyński, Dyrektor ds. Audiologii i Produktu w Sonova Polska

Dzisiejszym wpisem dotkniemy rzeczywistości, czyli tego, co konkretnie dostępne jest na rynku aparatów słuchowych i innych rozwiązań wspomagających słyszenie. Mam bowiem prawdziwą przyjemność udostępnić Wam zapis mojej rozmowy z  Panem mgr Tomaszem Skwierczyńskim,  Dyrektorem ds. Audiologii i Produktu w firmie Sonova Polska Sp. z o. o.

Tomasz Skwierczyński

Sonova jest międzynarodowym holdingiem zrzeszającym takie marki jak Phonak, Unitron, Hansaton czy Advanced Bionics.

Z Panem Tomaszem spotkałem się w siedzibie polskiego oddziału Sonova, w Warszawie. Rozmawialiśmy o profesji jaką jest protetyka słuchu, o tym dlaczego tak wiele osób wzbrania się przed używaniem aparatu słuchowego oraz oczywiście o ofercie firmy Sonova.

 

Uwaga:

Słuchologia.pl jest niezależnym serwisem informacyjnym. Nie wspiera ani nie faworyzuje konkretnych rozwiązań czy producentów. Użyczając swoich łamów, dajemy jednocześnie rozmówcom możliwość merytorycznego i uzasadnionego zachwalania ich produktów. Wierzę, że takie podejście, przyczyni się do poszerzenia świadomości użytkowników co do przekrojowej oferty rozwiązań wspierających poprawę słyszenia na polskim rynku.

 

Spotkanie w siedzibie Sonova Polska
Spotkanie w siedzibie Sonova Polska

 

Słuchologia.pl: Witam serdecznie i dziękuję za możliwość spotkania i rozmowy. Na początek proszę powiedzieć naszym czytelnikom kilka słów o sobie. Może nieco o wykształceniu i drodze zawodowej.

TOMASZ SKWIERCZYŃSKI: Również witam serdecznie. Cieszę się, że możemy porozmawiać.

Dobrze. Zacznę od tego, że jestem z wykształcenia protetykiem słuchu. To mój główny zawód i pasja. Jest on osią niemal całej mojej drogi edukacyjnej i zawodowej.

Miałem tę przyjemność, że byłem w gronie absolwentów pierwszego rocznika Protetyki Słuchu na Wydziale Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Rozpocząłem te studia w roku 92 i po 3 latach uzyskałem dyplom protetyka słuchu.

Słuchologia.pl: Uściślijmy, że były to studia licencjackie, zaś mówiąc, że był to “pierwszy rocznik”, ma Pan na myśli to, że wcześniej takiego kierunku po prostu w Polsce nie było. Przynajmniej nie w ramach studiów uniwersyteckich.

TS: Zgadza się. Był to pierwszy rocznik uniwersyteckiego kształcenia protetyki słuchu. Kierunek ten powstał dzięki staraniom profesora Edwarda Hojana oraz jego współpracowników właśnie w roku 92.

Po uzyskaniu licencjatu z protetyki podjąłem studia magisterskie na tymże wydziale (fizyki) i uzyskałem dyplom magistra z fizyki ogólnej. W owych latach nie było jeszcze możliwości kontynuowania studiów magisterskich jako uzupełnienia licencjatu, więc – jako że zależało mi na uzyskaniu tytułu magistra – zacząłem studiować fizykę od pierwszego roku. Równolegle pracowałem już zawodowo jako protetyk słuchu. Magisterium obroniłem w roku 2003.

Z wątków związanych z protetyką mogę jeszcze wymienić dyplom mistrzowski z protetyki słuchu. Instytucją wydającą ten dyplom była Izba Rzemieślnicza w Poznaniu. Nasz zawód nie miał wtedy jeszcze takiej rejestracji jaką ma dziś i klasyfikowany był jako “rzemiosło precyzyjne”

Natomiast z pobocznych wątków edukacyjnych mogę jeszcze wspomnieć o dyplomie laboranta chemicznego, który uzyskałem jeszcze zanim trafiłem na UAM.

Słuchologia.pl: Sporo tego studiowania! Protetyka słuchu to, wbrew pozorom, bardzo specjalistyczna dziedzina, wymagająca ogromnej wiedzy. Zanim jednak więcej o tym powiemy, może jeszcze parę słów nt. drogi zawodowej.

TS: Na ostatnim roku studiów, jeszcze przed uzyskaniem dyplomu, podjąłem pracę w jednej z sieci gabinetów protetyki słuchu. Tam pracowałem przez sześć lat.

Kolejnym miejscem pracy była firma Phonak Polska, obecnie Sonova Polska, gdzie pracuję do dziś. Na początku pracowałem jako specjalista do spraw technicznych i szkoleń. Następnie objąłem funkcję Dyrektora Działu Sprzedaży i Szkoleń, którą pełniłem przez czternaście lat. Obecnie, po podzieleniu działu, jestem szefem działu Audiologii i Produktu.

Słuchologia.pl: Porozmawiajmy jeszcze chwilę o zawodzie protetyka słuchu. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że jest on nadal takim trochę zawodem “w cieniu”. W porównaniu np. do zawodu optyka?

TS: Czy w cieniu? Może trochę tak jest. Myślę, że bierze się to po części z tego, iż jest to jednak zawód dosyć młody. Świadczy o tym już choćby to, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, że pierwsi protetycy ukończyli studia zaledwie 24 lata temu. Optyka ma jednak znacznie dłuższą historię i jest bardziej zakorzeniona w pamięci i otoczeniu.

Niemniej jednak świadomość tego, że jest taki zawód, że są specjaliści, którzy profesjonalnie zajmują się dopasowaniem aparatów słuchowych, z roku na rok się zwiększa. Czyli ta profesja z cienia wychodzi, a w znacznej mierze już wyszła.

Słuchologia.pl: A co Pan najbardziej w tym zawodzie ceni? Jaką Pan widzi w nim wartość? Czy jest coś, co nie przestało Pana fascynować pomimo tylu lat w branży? Krótko mówiąc, czy warto zostać protetykiem słuchu?

TS: Przede wszystkim jest to zawód, który polega na pomaganiu ludziom. To uważam za jego największą wartość. Protetyk słuchu pomaga osobie niedosłyszącej, znowu normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Powiedziałbym nawet, że jest to wręcz nobilitujące. Pamiętam, że nie raz pacjenci ze łzami w oczach dziękowali, że mogą znowu normalnie porozumiewać się z żoną, mężem, z dziećmi czy z wnuczkami. To jest coś, co daje olbrzymią satysfakcję.

Aparat słuchowy dziś i w czasach, kiedy kończyłem studia to po prostu przepaść technologiczna.

Po drugie jest to zawód, który – jeśli chce się go dobrze i profesjonalnie wykonywać – rzeczywiście wymaga olbrzymiej wiedzy. Choćby takiej czysto technicznej. Ja z zamiłowania jestem kimś, kto lubi technologię, więc realizuję się w tym zawodzie pomimo, że już od lat nie pracuję bezpośrednio z pacjentami. Nadal jest to coś co mnie pasjonuje.

Nieustannie się rozwijam i uczę i tak samo mogą rozwijać się protetycy na co dzień pracujący z pacjentami. To wręcz konieczne, ponieważ rozwój technologiczny w tej branży jest niesamowity. Aparat słuchowy dziś i w czasach, kiedy kończyłem studia to po prostu przepaść technologiczna. Można by bez końca wymieniać co się pozmieniało na przestrzeni tych lat.

Protetyk słuchu to naprawdę fascynujący zawód. Wykonując go nie można się nudzić, jeśli oczywiście nie traktuje się go rutynowo.

Słuchologia.pl: Poza tym otwiera też wiele dodatkowych możliwości uzupełniających…

TS: Dokładnie. Wsparcie protetyka słuchu może być obecnie naprawdę wielowątkowe. Nie jest to już tylko kwestia zbadania słuchu i dopasowania aparatu. Dzisiaj dobry protetyk znajdzie dla siebie wiele innych, pożytecznych zajęć czy zagadnień, którymi może się zajmować – rehabilitacja, terapia słuchowa, terapia szumów usznych…

Słuchologia.pl: …”słuchologię” odwiedza np. pokaźne grono logopedów.

TS: Otóż to, protetyk może być współpracownikiem logopedy, co zaowocuje lepszymi wynikami rehabilitacji mowy. Trochę jest też tak, że producenci aparatów słuchowych, oferując coraz więcej możliwości, przyczyniają się do tego, że ta dziedzina jest tak wielodyscyplinarna.

Rozwiązania dostępne we współczesnych aparatach słuchowych umożliwiają zajęcie się innym tematem, jak chociażby właśnie szumy uszne (maskery) czy wspomaganie terapii dzieci z zaburzeniami centralnymi, takimi jak APD (ang. Auditory Processing Disorders – zaburzenia przetwarzania słuchowego), ADHD a nawet zaburzeniami ze spektrum autyzmu. W przypadku tych dzieci bardzo pomocną rolę pełnią systemy komunikacji bezprzewodowej.

Słuchologia.pl: Co by Pan – jako osoba o zacięciu technicznym – wymienił jako szczególnie przełomową funkcję zastosowaną w aparatach słuchowych? Myślę, że możemy już powoli przechodzić do pytań związanych z ofertą więc proponuję, aby wymienił Pan coś, co jest obecne w produktach oferowanych przez Sonova.

TS: Dobrze Pan trafił! Ja bardzo często jestem pod wrażeniem wprowadzanych przez nas rozwiązań :-).

Jednym z naprawdę dużych przełomów jest wdrożenie bezpośredniej komunikacji Bluetooth, bez ograniczeń co do systemu operacyjnego. Innymi słowy oferowane przez nas aparaty słuchowe komunikują się zarówno z urządzeniami iOS (Apple) jak i Android czy Windows oraz wieloma innymi.

Smartfony, tablety, komputery i laptopy czy nawet zupełnie zwykłe telefony wyposażone w Bluetooth mogą się teraz łączyć bezpośrednio z oferowanymi przez nas aparatami słuchowymi.

 

Komunikacja Bluetooth w aparacie słuchowym Phonak

 

Słuchologia.pl: Wyjaśnijmy czytelnikom czym się różni bezpośrednia komunikacja Bluetooth od pośredniej.

TS: Oczywiście. Komunikacja bezpośrednia, to komunikacja bez żadnego urządzenia pośredniczącego.

Do tej pory – a próbuje się ten problem rozwiązać już przeszło 10 lat – bariery technologiczne sprawiały, że stosowanie urządzeń pośredniczących, tak zwanych streamerów (inne nazwy: transmiter, przekaźnik, przypis LW), było koniecznością. Czyli np. smartfon łączył się najpierw z urządzeniem pośredniczącym (streamerem), a dopiero to urządzenie przesyłało dalej sygnał, czyli np. rozmowę telefoniczną, do aparatu słuchowego.

W komunikacji bezpośredniej natomiast nie ma potrzeby pośredniczenia. Smartfon przesyła sygnał (rozmowę telefoniczną, muzykę itd) bezpośrednio do aparatu.

Słuchologia.pl: No dobrze, a gdyby spotkał się Pan z osobą, która uważa, że aparat słuchowy to po prostu takie zupełnie przeciętne urządzenie, służące do wzmacniania dźwięku. Co by Pan wymienił, jaką funkcję aparatu słuchowego, żeby uzmysłowić takiej osobie, że chodzi o coś znacznie więcej niż tylko o to, żeby było “głośniej”?

TS: Pierwsze co przychodzi mi do głowy to to, że gdyby było to rzeczywiście takie proste urządzenie, to nie byłby potrzebny zawód protetyka słuchu :-).

“Głośniej” to można ustawić radio lub telewizor ale w przypadku aparatów słuchowych wyzwań jest znacznie więcej.

Problem związany z percepcją głośności, jest zresztą stosunkowo najmniejszy i najłatwiejszy do pokonania. Należy pamiętać o tym, że aparaty słuchowe muszą stosować różne wzmocnienie dla dźwięków o różnej głośności i to w dodatku w ramach różnych częstotliwości. Teraz nie jest to już nic nadzwyczajnego bo aparaty słuchowe robią to już od wielu lat…

Słuchologia.pl: Owszem, tyle że chyba nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Większość ludzi – jak sądzę – postrzega aparat słuchowy jako “proste urządzenie do podgłaśniania”.

TS: Taka opinia może w istocie funkcjonować. Prawda natomiast jest taka, że niezależnie od której strony byśmy do tego tematu nie podeszli, to z miejsca natrafimy na piętrzące się dokoła wyzwania.

Nawet jeśli pozostaniemy przy tej – jakby się mogło zdawać – prostej kwestii głośności, to musimy pamiętać, że aparaty słuchowe są urządzeniami materialnymi, technicznymi i jako takie mają jakieś ograniczenia, jakąś wydolność.

Myślę tu np. o niedosłuchach wysokotonowych. Jeśli jest ubytek słuchu w wysokich częstotliwościach, to jest bardzo trudno wzmocnić taki wysoki dźwięk na tyle, by w ogóle został usłyszany.

To jest problem czysto techniczny, sprzętowy. Po prostu przetwornik elektroakustyczny jakim jest słuchawka aparatu, nie jest w stanie – w przypadku dużych częstotliwości – wygenerować wystarczająco dużego ciśnienia akustycznego.

W związku z tym – zaznaczam, cały czas poruszamy się tylko w problematyce związanej z głośnością – jednym z rozwiązań, którymi dysponuje firma Sonova już od niemal 12 lat, jest tzw. Nieliniowa Kompresja Częstotliwości. Komercyjna nazwa tej funkcji to Sound Recover.

Nawet przy średnich ubytkach słuchu, aparat nie byłby w stanie wygenerować odpowiednio dużego ciśnienia akustycznego dla częstotliwości np. 8000 Hz, tak żeby zostało to przez użytkownika usłyszane jako 8000 Hz. Sound Recover zamenia tę częstotliwość na nieco niższą, taką jaką dany użytkownik jest już w stanie usłyszeć.

Jak wspomniałem, wprowadziliśmy Nieliniową Kompresję Częstotliwości już niemal 12 lat temu, natomiast od dwóch lat oferujemy Adaptacyjną Nieliniową Kompresję Częstotliwości, Sound Recover 2, czyli jeszcze bardziej zaawansowane rozwiązanie. Jednak żeby opisać jego działanie musielibyśmy się umówić na kolejną rozmowę 🙂

Słuchologia.pl: Bardzo chętnie! Dzisiejszy wywiad traktuję jako ogólną rozmowę nt. aparatów słuchowych i oferty Sonovy, ale liczę na to, że z biegiem czasu będziemy omawiać poszczególne funkcje i produkty. Wracając do kompresji częstotliwości…

TS: …Czyli funkcji Sound Recover. Jej działanie jest bardzo dobrze rozpoznane i przebadane, a jej skuteczność została potwierdzona w wielu niezależnych badaniach naukowych.

Swoją drogą, tyle o tym mówiłem na szkoleniach i tak mocno to podkreślałem, że zaczęto mnie przezywać “Pan Sound Recover” :-). Nie przejmuję się tym jednak. Przykładałem do tego rozwiązania po prostu dużą wagę, bo widziałem w nim wielką wartość i jeśli udało mi się przekazać to choćby jednej osobie to było warto!

Słuchologia.pl: Wspomniał Pan, że właściwie gdziekolwiek byśmy nie podeszli, to od razu zaczną się schody, i z miejsca przypomina mi się wykład z psychoakustyki dotyczący tego, w jaki sposób rozróżniamy kierunki, z których dobiega dźwięk. Kierunki prawo, lewo odróżniamy głównie dzięki różnicy czasowej ale co z kierunkami przód – tył? Tutaj różnica czasowa nie występuje.

TS: Wiem do czego Pan zmierza :-). Faktycznie, to również ciekawe rozwiązanie dostępne w naszych aparatach. Bo ostatecznie co z tego, że użytkownik będzie słyszał dźwięki jeśli nie będzie wiedział skąd dochodzą.

Osoba prawidłowo słysząca, kierunek tylny od przedniego odróżnia m.in dzięki wpływowi małżowiny. Jednak, gdy ktoś korzysta z zausznego aparatu słuchowego, jest tego wpływu (małżowiny) pozbawiony. Potrafimy poprzez cyfrową modyfikację widma częstotliwościowego odtwarzać ten wpływ na dźwięki dobiegające zarówno z przodu jak i z tyłu. To są takie małe smaczki technologiczne, o których, jak mi się zdaje, mało kto wie.

Słuchologia.pl: Poza tym to również wpływa na to, że jest tyle klas aparatów co przekłada się na ich cenę. Myślę, że dla wielu ludzi może być niezrozumiałe, czemu jest aż tyle przedziałów cenowych.

TS: Wynika to w prostej linii z tego, że w tych klasach jest mniejszy lub większy pakiet różnych funkcji…

Słuchologia.pl: …a stworzenie każdej z tych funkcji jest okupione wielkimi kosztami badań R&D (ang. Research and Development – badania naukowe służące rozwijaniu technologicznych rozwiązań)

TS: Oczywiście że tak. Powiem szczerze, że kwoty przeznaczane na badania obecnie, chociażby przez moją firmę, przyprawiają o zawrót głowy.

Ważne jest aby pamiętać, że aparaty słuchowe muszą być wyposażone w cały szereg różnych rozwiązań, żeby osobie niedosłyszącej pomóc.

Hałasem jest wszystko to, czego w danej chwili nie chcemy słyszeć, a co utrudnia nam słyszenie tego, co w danej chwili chcemy usłyszeć.

Przykładowo, dużo trudniej zrozumieć mowę w hałasie niż mowę w ciszy. Hałas jest – jak to się mówi – akustyczną trucizną dla niesłyszącego. Cały więc szereg tych najrozmaitszych rozwiązań jest po to, aby “oczyścić” mowę z tego co utrudnia jej zrozumienie.

Słuchologia.pl: Rzadko kto się nad tym zastanawia. Ktoś dobrze słyszący nie myśli o tym, tylko mentalnie koncentruje się na rozmowie, zaś wszystko inne – również mentalnie – odfiltrowuje. To jednak przecież nie znaczy, że te dźwięki giną, a skoro tak, to skąd aparat ma wiedzieć żeby ich nie wzmacniać.

TS: Otóż to. Człowiek dobrze słyszący jest w stanie z mieszaniny dźwięków wybrać to, na czym chce się skupić.

Słuchologia.pl: To jest w ogóle odrębny temat świadczący o tym, jak niesamowitym zmysłem jest słuch i jak trudno go kompensować. Przecież na przykład w restauracji mogę ignorować to, co się dzieje przy moim własnym stoliku, a skupić się na rozmowie dobiegającej ze stolika sąsiedniego. I robię to po prostu siłą woli. Gdy się nad tym zastanowić to można naprawdę się zachwycić.

TS: Absolutnie genialna dziedzina nauki – psychoakustyka. O, przyszła mi do głowy kolejna myśl, bo tak sobie tu siedzimy i swobodnie rozmawiamy o mowie i hałasie. Powszechne jest przekonanie, że aparat powinien posiadać układ przeciwhałasowy. To się wszystkim wydaje czymś po prostu oczywistym. OK świetnie, ale spróbujmy zdefiniować czym właściwie jest hałas, a od razu wejdziemy na “pole minowe”. Sama odpowiedź na to pytanie pokazuje, jak skomplikowane jest zaprogramowanie aparatu w taki sposób, żeby “wiedział” co ma robić.

Podczas szkoleń pytam uczestników “jak zdefiniujecie hałas?”. Zazwyczaj słyszę odpowiedź “szum”. Wtedy pytam: ale dlaczego szum? A jeśli akurat chcecie słuchać szumu? Może wtedy hałasem będzie czyjaś mowa?

Należałoby raczej powiedzieć, że hałasem jest wszystko to, czego w danej chwili nie chcemy słyszeć, a co utrudnia nam słyszenie tego, co w danej chwili chcemy usłyszeć.

Słuchologia.pl: Hałasem może być przecież czyjaś mowa, jesli akurat w danym momencie chcę słuchać koncertu fortepianowego.

TS: Albo odwrotnie, hałasem może być koncert fortepianowy, jeśli w danym momencie chcę z kimś porozmawiać.

Słuchologia.pl: Dokładnie!

TS: Aparat słuchowy, choć bardzo zaawansowany jest wciąż jednak urządzeniem. Nie wie i nie może wiedzieć, czego użytkownik chce w danym momencie. Musi poruszać się w ramach pewnych założeń. Musi mieć też różne narzędzia dla różnych rodzajów hałasu.

Słuchologia.pl: Rozmawiamy o rzeczach, które świadczą o tym, że aparaty słuchowe są niesłychanie zaawansowanymi urządzeniami. Procesor aparatu spokojnie może konkurować z procesorem dowolnego komputera. Z tym że procesor komputerowy jest kilkadziesiąt razy większy. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że sam procesor komputerowy jest większy niż cały aparat słuchowy…

TS:…w najnowszych aparatach Phonak stosuje technologię 40 nanometrów. Jak wiemy, nanometr to milionowa część milimetra. Proszę sobie zatem wyobrazić jak nieprawdopodobna jest to miniaturyzacja. Na 6 mm2 – bo taki jest rozmiar stosowanych przez nas procesorów – mieszczą się 42 miliony tranzystorów. Kiedy starałem się to ostatnio komuś wyjaśnić, to przekraczało możliwości wyobraźni tej osoby.

 

Procesor stosowany w aparatach słuchowych oferowanych przez Sonova

 

Słuchologia.pl: No właśnie, jest to technologia doprawdy kosmiczna, a mimo to aparaty są nadal postrzegane jako symbol niedołęstwa czy starości.

TS: No tak, problem stygmatyzacji i takiego naznaczenia niepełnosprawnością, to jest trudność, z którą zmagamy się od wielu lat. Na szczęście obserwuje się też złagodzenie tego zjawiska i dzisiaj aparaty słuchowe można częściej zobaczyć na uszach przechodniów. Jednocześnie technologia obecnie pozwala na to, by je bardzo dobrze ukrywać.

Ja osobiście – choć może to wynikać z tego, że pracuję w tej branży już 25 lat – nie do końca rozumiem dlaczego ludzie wzbraniają się wciąż przed założeniem aparatu…

Słuchologia.pl: Może problem tkwi po części w tym, że postrzegają je jako urządzenia proste, żeby nie powiedzieć “prostackie”? Być może pojawia się myślenie na zasadzie że to taki “klamot”, który ma robić głośniej. Słowem, nie dość, że to nic specjalnego, to jeszcze obnaża moją słabość. Nie wiedzą po prostu czego ten “klamot” jest w stanie dokonać.

TS: Hmm… nigdy nie spojrzałem na to w ten sposób. Myślę, że lwia część obaw tkwi jednak w tym drugim aspekcie, czyli przeświadczeniu, że aparat słuchowy “obnaża słabość”. Nikt nie lubi pokazywać, że nie jest w pełni sprawny. Każdy chce być uważany za zdrowego, w pełni dysponowanego i tak dalej.

Słuchologia.pl: No ale np. z okularami takiego problemu nie ma…

TS: To prawda. Prawdopodobnie dlatego, że temat okularów jest po prostu wielokrotnie starszy. Poza tym wydaje mi się, że niedowidzenie jest też w pewnym sensie łatwiej ukryć niż niedosłyszenie.

Słuchologia.pl: Ma Pan na myśli interakcje z innymi?

TS: Dokładnie. Paradoksalnie widzenie jest najbardziej potrzebne nam samym i ewentualne problemy ze wzrokiem również największych trudności przysparzają nam samym.

Natomiast brak rozumienia mowy, niewłaściwe reakcje lub brak reakcji zaburzają kontakty z innymi ludźmi. Każdy się obawia wstydu związanego z tym, że będzie postrzegany jako niepełnowartościowy partner w rozmowie czy w życiu.

Przyszedł mi w tym momencie do głowy zasłyszany gdzieś cytat. Ktoś bardzo mądrze stwierdził (Hellen Keller, przypis LW) że “Gdy tracimy wzrok, to tracimy kontakt z przedmiotami, ale gdy tracimy słuch to tracimy kontakt z ludźmi”.

Słuchologia.pl: Rzeczywiscie bardzo trafne. Przy czym oczywiście nie chodzi tu o wskazywanie co lepsze a co gorsze, tylko o uwypuklenie tego, że niedosłuch jest dramatem takim samym jak niedowidzenie.

TS: Tak oczywiście. Nie chodzi tu w żadnym wypadku o wartościowanie co jest gorsze – niedosłuch czy niedowidzenie. Myślę, że to jest oczywiste. Jednak w sytuacji, gdy niedosłuch jest częściej bagatelizowany, lekceważony czy wypierany ze świadomości, to mamy prawo, a nawet obowiązek mówić, że niesie on ze sobą konsekwencje równie dramatyczne jak niedowidzenie.

Słuchologia.pl: Tych konsekwencji jest wiele o czym szerzej pisałem w artykule “Czy ja w ogóle potrzebuję aparatu słuchowego”. Pisałem ów artykuł głównie z myślą o osobach dorosłych, które dostrzegają u siebie początki niedosłuchu, jednak dramatyczne konsekwencje niesłyszenia mają jeszcze jedno oblicze. Mam na myśli niedosłuch u dzieci…

TS: To jest zagadnienie niezwykle obszerne i pokazujące, jak dużym problemem jest to, gdy dziecko rodzi się z niedosłuchem.

Przecież mowa – a co za tym idzie późniejszy rozwój kognitywny i intelektualny – bierze swój początek w słyszeniu tejże mowy. Jeśli dziecko jest tego pozbawione, to nie może nauczyć się mówić.

Słuchologia.pl: Tak, i dlatego tak ważna jest tutaj szybka interwencja. Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że w takich przypadkach dosłownie liczy się każdy dzień. Wróćmy do przyczyn niechęci do stosowania aparatów. To o czym do tej pory powiedzieliśmy prowadzi nas chyba do konkluzji, że ludzie mogą sądzić, iż z miejsca zostaną zaszufladkowani jako – mówiąc kolokwialnie – “niekumaci”. Tzn. może obawiają się, że inni będą myśleć “Oho, ma aparat słuchowy, to sobie nie pogadamy”.

TS: A to z kolei prowadzi nas do wniosku, że większość po prostu nie wierzy w skuteczność aparatów słuchowych.

Faktycznie może być tak, że gdy ktoś widzi na czyimś uchu aparat myśli sobie “a to pewnie dobrze nie działa, więc i tak mnie raczej nie zrozumie i będę musiał wykrzykiwać na głos o co mi chodzi”.

Z kolei ludzie niedosłyszacy “rekrutują się” przecież z ogółu społeczeństwa, więc takie mylne przekonania tkwią również w nich i błędne koło się zamyka. Mogą bać się odrzucenia, gdy ktoś się zorientuje, że ich słuch nie jest idealny, ponieważ sami, na wcześniejszym etapie swojego życia – gdy jeszcze dobrze słyszeli – nie wierzyli w skuteczność aparatów.

„Gdy tracimy wzrok, tracimy kontakt z przedmiotami. Tracąc słuch tracimy kontakt z ludźmi”

Słuchologia.pl: Myślę że trafił Pan tutaj w sedno sprawy. A cały paradoks polega na tym, że jest dokładnie odwrotnie! Osoby niedosłyszące, nie korzystając z aparatów słuchowych, nie rozumieją co się do nich mówi. Często coś mylą, nie reagują, wciąż dopytują i to doprowadza innych do frustracji.

TS: Teraz Pan z kolei trafił w sedno :-). Rzeczywiście, gdy ktoś nie używa aparatu słuchowego to jest na najlepszej drodze do tego, żeby być i czuć się odizolowanym.

Nikt nie lubi się powtarzać. Takie mamy czasy, gdzie wszystko się dzieje szybko. Dużo informacji przetwarzamy, przekazujemy, odbieramy. I teraz wyobraźmy sobie, że musimy ciągle coś powtarzać, coś przypominać. Albo gdy otrzymujemy odpowiedzi nieadekwatne do zadanego pytania – to jest dopiero prawdziwy problem.

Natomiast aparat słuchowy – jakkolwiek trzeba pamiętać, że nie będzie “nowym uchem” – jest niesamowitym narzędziem. Efektem bardzo zaawansowanej myśli inżynieryjnej i naprawdę w wielu przypadkach potrafi doskonale pomóc.

Słuchologia.pl: Rozwińmy teraz tematy związane z firmą Sonova. Na początek proszę o kilka słów nt. firmy jako takiej. O jej historii na rynku światowym i na rynku polskim.

TS: Naturalnie. Marka Phonak to jest już historia licząca sobie ponad 70 lat. Jesteśmy szwajcarską firmą z siedzibą w Stäfa pod Zurychem. Dziś korporacja, swoim zasięgiem obejmuje wszystkie kontynenty. Jesteśmy jednym z 3 największych producentów rozwiązań wspomagających słyszenie.

Słuchologia.pl: Powiedział Pan “marka Phonak” ale przecież spotykamy się w siedzibie firmy Sonova…

TS: Rzeczywiście myślę, że warto to krótko wyjaśnić. 70 lat temu firma zaistniała pod nazwą Phonak. I od początku Phonak był jednocześnie marką produktu i nazwą firmy. Czyli firma Phonak produkowała urządzenia o nazwie Phonak.

Z biegiem lat firma się rozrastała. W pewnym momencie wykupiła udziały kanadyjskiej firmy produkującej aparaty słuchowe Unitron. Doszło więc do sytuacji, w której jedna marka stała się właścicielem innej marki. Do tego nastąpiło również wykupienie firmy i marki Hansaton. Chodzi mi tu o markę aparatów słuchowych, bo jest jeszcze sieć sprzedaży detalicznej o tej samej nazwie – zdaje się austriacka – która z aparatami Hansaton nie ma nic wspólnego. Czyli marka Hansaton również stała się własnością firmy Phonak.

Oprócz tego, w ramach firmy Phonak rozwijane były inne urządzenia jak np. systemy komunikacji bezprzewodowej a nawet urządzenia nadawczo-odbiorcze dla służb specjalnych. Na pewnym etapie kupiona została również firma Advanced Bionics czyli producent implantów ślimakowych.

Krótko mówiąc, w pewnym momencie zarząd firmy Phonak zdecydował, że klarowniej będzie jeśli nad tymi wszystkimi markami powołany zostanie taki nadrzędny parasol – czyli właśnie holding Sonova.

 

Siedziba firmy Sonova w Stäfa w Szwajcarii

 

Chodzi o to, aby było jasne dla odbiorców ale też dla inwestorów i udziałowców – bo przecież jest to spółka notowana na giełdzie – że istnieje nadrzędny byt, firma, Sonova, która jest właścicielem tych wszystkich marek: Phonak, Unitron, Hansaton, Advanced Bionics, Phonak Communications.

Jednocześnie wszystko co robi Sonova jest związane ze słuchem. Misją naszej firmy jest po prostu zadbanie o każdy aspekt związany z poprawą słyszenia. Od prewencji, poprzez diagnostykę i protezowanie aż do rehabilitacji. Na każdym etapie Sonova ma jakąś ofertę. Holding jest również w posiadaniu kilku sieci sprzedaży detalicznej na świecie.

Ponadto jest jeszcze inicjatywa non profit pod nazwą “Hear the World”. Powołana w ramach tej inicjatywy fundacja wykonuje olbrzymią, dobrą pracę, podnosząc świadomość społeczną istotności zmysłu, jakim jest słuch, oraz prowadząc różne akcje charytatywne.

Słuchologia.pl: A jak wygląda obecność marki na polskim rynku?

TS: W Polsce działamy już przeszło 24 lata. Gdy zatrudniłem się w firmie – wówczas jeszcze Phonak Polska – w roku 2000, to liczyła ona wtedy mniej niż 10 osób. Dziś jest to ponad 30 osób.

Rozwijamy się. Jest to też wynik tego, że coraz lepiej dostarczamy nasze technologie, marka jest coraz lepiej rozpoznawana. Pacjenci jej szukają.

Zatem im więcej dystrybuujemy, tym musimy mieć większe zasoby ludzkie. To jest proces niekończący się. Wciąż zatrudniamy nowe osoby w laboratorium i w innych działach.

Obecna siedziba na Pl. Bankowym w Warszawie, to już nasza kolejna lokalizacja. Wcześniej działaliśmy na ul. Wiejskiej i z okien mogliśmy oglądać sejm :-). Potem były kolejno ul. Lekarska i Al. Ujazdowskie. A ostatnie 5 lat tutaj, na placu Bankowym.

Dostarczamy nasze rozwiązania do ponad 600 gabinetów protetyki słuchu, zatem z dostępnością naszych produktów nie ma najmniejszego problemu. Współpracujemy z każdą firmą, która potrafi profesjonalnie dopasowywać aparaty słuchowe i jest do tego przygotowana merytorycznie i sprzętowo.

„Jeśli dziecko nie słyszy mowy, to nie może nauczyć się mówić.”

Słuchologia.pl: Wiele osób wie, że są szwajcarkie zegarki natomiast pewnie nie każdy zdaje sobie sprawę, że są szwajcarskie aparaty słuchowe.

TS: Tak, zresztą ta szwajcarskość czyli sumienność i niezawodność, oprócz tego że cechuje nasze produkty, to przewija się na każdym poziomie działalności.

Słuchologia.pl: Co ma Pan na myśli?

TS: Wszystkie działania Sonovy są zawsze transparentne a oferta jest jednakowa dla wszystkich. Czasami wręcz spotykamy się z opinią, że jesteśmy formalistami jednak w dłuższej perspektywie skutkuje to tym, że nieustająco cieszymy się opinią solidnej firmy, na której można polegać.

Badania typu brand tracker pokazują wyraźnie jakie jest zaufanie do marki, jaka jest świadomość marki i jak jest oceniana marka na tle innych marek. I w tych badaniach wypadamy zawsze naprawdę świetnie.

Słuchologia.pl: Proszę opowiedzieć o oferowanych przez Sonova Polska produktach. Na początek poproszę o przekrojowe zestawienie całej oferty.

TS: W naszej ofercie mamy rozwiązania na każdą potrzebę słuchową tzn:

Aparaty słuchowe wszelkich typów:

  • RIC (z kanałową słuchawką ang. Receiver In Canal)
  • Klasyczne aparaty zauszne wyposażone w dźwiękowód i wkładkę
  • Aparaty wewnątrzuszne CIC (ang. Completely in Canal)
  • Tytanowe aparaty IIC (ang. Invisible In Canal – niewidoczny w przewodzie słuchowym)

Nasze aparaty oferujemy w pięciu klasach zaawansowania lub, jak kto woli, w 5 przedziałach cenowych, bo stopień zaawansowania przekłada się na cenę. Te klasy to:

  • Pierwsza
  • Biznes
  • Ekonomiczna
  • Podstawowa
  • Budżetowa

Poza tym oferujemy cały szereg dodatkowych rozwiązań wspomagających słyszenie, takich jak system komunikacji bezprzewodowej Roger.

Posiadamy też rozwiązania dla dzieci cierpiących na zaburzenia centralne takie jak APD (ang. Auditory Processing Disorders – zaburzenia przetwarzania słuchowego ). U takich dzieci nie występuje “klasyczny” niedosłuch. Ich audiogramy tonalne są prawidłowe, jednak mają one olbrzymie problemy w komunikowaniu się – w poprawnym przetwarzaniu i rozumieniu mowy. Obecnie w Polsce te zaburzenia są już dobrze rozpoznane i diagnozowane. Co więcej te systemy w znacznej mierze wspomagają też terapię takich zaburzeń jak np. Autyzm.

Słuchologia.pl: Co by Pan wymienił jako rozwiązania unikalne?

TS: Takich rozwiązań jest wiele. Wymienię tylko kilka.

Po pierwsze, aparaty z tytanu – Virto B Tytanium. Jest to Aparat typu IIC, czyli produkt jeszcze mniejszy niż aparaty CIC.

Technologia zastosowana w Virto B Tytanium jest o tyle rewolucyjna, że pozwala nam wyprodukować mniejszy – a więc mniej widoczny – aparat. Jest to jednocześnie produkt trwalszy. Zastosowany w tym przypadku tytan jest materiałem ok. 15 razy mocniejszym niż tradycyjne obudowy akrylowe. Do tego stopnia, że można na taki aparat nadepnąć i nic się z nim nie stanie. A jako, że jest to tytan klasy medycznej, to nie powoduje alergii, co również jest ważne.

Grubość jego ścianek jest o połowę mniejsza niż aparatów wykonanych z akrylu. Wynosi zaledwie 0,2 mm. Szereg innych modyfikacji sprawia, że jest to naprawdę najmniejszy aparat jaki można wyprodukować.

 

Phonak Virto B Tytanium

 

Słuchologia.pl: Rozumiem, że chodzi o to, że jest to najmniejszy aparat jaki można wyprodukować przy danej średnicy przewodu słuchowego i danym stopniu niedosłuchu?

TS: Tak dokładnie o to chodzi. Duża średnica przewodu słuchowego skutkować będzie naturalnie tym, że obudowa aparatu będzie musiała być również odpowiednio duża, aby szczelnie wypełniać przewód słuchowy.

Z aparatami Tytanium wiąże się zresztą jeszcze jedno z ciekawych rozwiązań, a mianowicie pomoc protetykom w pobieraniu głębokiej formy z ucha.

Słuchologia.pl: To może ja szybko wyjaśnię, że forma czy wycisk, to taki jakby odlew przewodu słuchowego. Pobiera się go przy pomocy szybko zastygającej masy wyciskowej. Na podstawie tej formy wykonuje się następnie czy to indywidualne wkładki wewnątrzuszne, czy to właśnie obudowy aparatów wewnątrzusznych. Aby taką formę z ucha pobrać, najpierw umieszcza się w przewodzie słuchowym specjalny bloker, który ma za zadanie zatrzymanie masy przed błoną bębenkową.

TS: Dokładnie. Pacjenci nie zawsze rozumieją, że aparat słuchowy będzie tak dobry, jak dobry był wycisk pobrany z przewodu słuchowego. A w sytuacji, gdy chcemy mieć aparat niewidoczny, bardzo istotne jest, aby taka forma – mówiąc obrazowo – sięgała jak najdalej. Czyli aby była jak najgłębsza.

Stworzyliśmy więc specjalny system Easy View Oto Block. Nie wchodząc w detale, dzięki niemu protetyk ma znacznie większą kontrolę nad pobieraniem formy.

Myślę że to również dodatkowy aspekt świadczący o bardzo pryncypialnym podejściu Sonovy do tego, aby wszystkie nasze produkty były rzetelnie przebadane i sprawdzone. Easy View Oto Block też został na wszystkie strony przebadany i okazało się, że średnia długość pobieranych form zwiększyła się dzięki niemu o 6 mm.

Słuchologia.pl: 6 mm w przewodzie słuchowym to bardzo dużo.

TS: Otóż to, a jeśli chcemy zrobić bardzo mały aparat słuchowy to jest to kwestia kluczowa.

Słuchologia.pl: OK, zatem poruszyliśmy aspekt namacalny albo inaczej aspekt “hardware’owy”, czyli obudowa, wycisk itd. To może teraz coś z obszaru “software”? Mam na myśli możliwości technologiczne związane z oprogramowaniem.

TS: W takim razie chętnie wrócę jeszcze na chwilę do bezpośredniej komunikacji Bluetooth. Chciałbym żeby wyraźnie wybrzmiało to, że opracowana przez nas technologia umożliwiająca komunikację bezpośrednią z praktycznie dowolnym urządzeniem Bluetooth nie jest rozwiązaniem tylko dla najzamożniejszych, których stać na aparaty klasy pierwszej czy klasy business.

Nasz bluetooth, oferowany jest w ramach podejścia “Made for All”. Made for All, czyli Dostępny dla Wszystkich, ma w tym wypadku dwa – przenikające się i równoprawne – znaczenia.

Pierwsze znaczenie dotyczy systemów operacyjnych. Nasze aparaty mogą łączyć się bezpośrednio zarówno z urządzaniami iOS (firmy Apple) jak i urządzeniami Android czy Windows, a także wieloma innymi. Drugie znaczenie dotyczy dostępności tej technologii. W naszej ofercie jest ona obecna również w klasie podstawowej.

Aparaty z naszej najnowszej serii – serii Marvel, są wyposażone w chip obsługujący aż 5 protokołów bezprzewodowych: Bluetooth Classic, Bluetooth Low Energy, Voice Stream, Air Stream i Roger.

Słuchologia.pl: No dobrze ale jak to się konkretnie przekłada na poprawę jakości życia użytkownika. Może Pan podać jakiś przykład z życia wzięty?

TS: Jak najbardziej. Proszę powiedzieć, w jaki sposób użytkownik aparatu słuchowego, który na przykład lubi biegać, mógł do tej pory podczas biegania jednocześnie słuchać muzyki?

Słuchologia.pl: Hmm, choćby poprzez wspomniane wcześniej urządzenia pośredniczące – streamery. Muzyka trafia najpierw do transmitera a potem do aparatu.

TS: Owszem, tylko że najczęściej taki transmiter musiał być zawieszony na szyi, a nie muszę chyba dodawać, że coś wiszącego na szyi może być naprawdę irytujące podczas biegania. I w ogóle, zawsze jest to jakiś dodatkowy element, który trzeba “ogarniać”. Nosimy przy sobie telefony, portfele, klucze od domu, kluczyki do samochodu itd. Więc każdy kolejny przedmiot jak np. taki transmiter, to dodatkowy ból głowy. Wraz z wprowadzeniem naszego Bluetootha ten problem znika.

Słuchologia.pl: Jak Pan wspomniał o bieganiu, to jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy. Ostatecznie bieganie to wysiłek, a wysiłek to pot. Czy aparaty są przed tym odpowiednio zabezpieczone?

TS: Już nawet zapomniałem o tej kwestii :-). Nasze aparaty już od kilku lat przechodzą testy, które pozwalają określić ich wodoodporność wskaźnikiem IP68.

Słuchologia.pl: Jakiego rodzaju jest to wodoodporność?

TS: W przypadku aparatów słuchowych, najwyższa z możliwych. Ta klasa wodoodporności oznacza, że aparat wytrzymuje zanurzenie na 1 m głębokości przez godzinę. Oczywiście należy tu zachować zdrowy rozsądek i – jeśli tylko się da – unikać wystawiania aparatu na tego rodzaju próby.

Słuchologia.pl: Czy są jakieś obiegowe opinie, docierające do Pana z rynku, z którymi miałby Pan ochotę popolemizować?

TS: Na pewno z opinią, że Phonak jest drogi. To jest taki klasyczny, a nawet ośmielę się powiedzieć “zgrany” kawałek. Prageneza tej łatki, którą nam przypięto, jest zresztą sama w sobie bardzo ciekawa.

„Nie jest problemem zastosowanie przetwornika analogowo-cyfrowego, aby następnie odtrąbić wielki sukces, że oto mamy aparat cyfrowy”

Słuchologia.pl: Zamieniam się w słuch :-).

TS: Aby to zrozumieć, musimy się cofnąć już niemal 20 lat. Wprowadziliśmy wtedy aparat Claro, który był naszym pierwszym cyfrowym aparatem. Miał on przeogromną ilość nowatorskich wówczas funkcji. Do tego stopnia, że moja praca magisterska dotyczyła właśnie rozwiązań zastosowanych w Claro.

Jak wprowadziliśmy ten produkt, to był to nasz pierwszy i – na tamten moment – jedyny w ofercie aparat cyfrowy.

Był to w branży czas bumu na cyfrowość i wszyscy dookoła chwalili się, że mają aparaty cyfrowe. W konsekwencji pacjenci trafiający do gabinetów protetyki, z miejsca pytali właśnie o aparaty cyfrowe.

I jedynym rozwiązaniem Phonaka, jakie można było tym pacjentom zaproponować, był wówczas właśnie Claro. A jako że był to aparat klasy pierwszej, czyli najdroższej, wiązało się to z odpowiednio dużym kosztem. I tak się wtedy utarło: “Pytasz o Phonaka, to licz się z tym, że będzie drogo”.

Oczywiście wkrótce potem cyfrowe rozwiązania zaczęły również schodzić do naszych niższych klas. Jednak opinia przylgnęła i jej echa słyszymy do dziś. Na szczęście coraz rzadziej, bo nie ma ku temu obecnie naprawdę żadnych podstaw.

Słuchologia.pl: Może Phonak za długo zwlekał z wprowadzeniem do oferty aparatów cyfrowych?

TS: Wie Pan, to co bardzo w tej firmie cenię, to fakt, że nigdy nie podejmowała takich pustych, pozorowanych działań, pozbawionych realnego znaczenia. Nie jest bowiem problemem zastosowanie przetwornika analogowo-cyfrowego, aby następnie odtrąbić wielki sukces, że “oto mamy aparat cyfrowy”. Sztuką jest rzeczywiście “wycisnąć” możliwości cyfrowego przetwarzania dźwięku do ostatniej kropli – tak żeby przyniosło to realne korzyści.

Ówczesne aparaty słuchowe, były cyfrowe głównie z nazwy, zaś Claro to było po prostu trzęsienie ziemi.

Proszę sobie wyobrazić, że jako ostatni producent wprowadziliśmy na rynek cyfrowy aparat słuchowy – podejrzewam, że dział marketingu musiał nieźle zgrzytać zębami – ale jak go w końcu wprowadziliśmy, to był to szach – mat.

 

Słuchologia.pl: Wspomniał Pan o tym, że wkrótce potem technologia zeszła do niższych – czyli tańszych, klas aparatów.

TS: Tak, szybko nasze cyfrowe rozwiązania zeszły do klas business i ekonomicznej. A już od wielu, wielu lat mamy naprawdę doskonałe rozwiązania również w klasie podstawowej i budżetowej. Więc jeśli ktoś dzisiaj twierdzi że “Phonak jest drogi” to szczerze powiem, że mnie to bardzo dziwi.

Słuchologia.pl: Proszę jeszcze po krótce opowiedzieć o rozwiązaniach dedykowanych dzieciom. To oczywiście ogromny temat i na pewno jeszcze o tym porozmawiamy, ale na razie proszę o ogólny przegląd.

TS: Tak rzeczywiście to naprawdę temat rzeka. Jest to niezwykle ważny aspekt naszej działalności.

W marce Phonak od kilku lat przyjęliśmy taką konwencję, że nazwa serii wskazuje na to, jakiego typu jest to produkt. Przykładowo, seria Virto, to aparaty wewnątrzuszne. Seria Naida, to aparaty dużej mocy a seria Sky to aparaty dla dzieci.

Obecnie najnowszym produktem tej serii jest Sky B, czyli z platformą Belong. Kwestią czasu jest pewnie pojawienie się Sky opartego na platformie Marvel.

I jakkolwiek zawsze dbaliśmy o to, żeby nasze rozwiązania dla dzieci były bezpieczne, kolorowe, wodoodporne itd., to w Sky B możemy pochwalić się rozwiązaniami stricte dedykowanymi dzieciom.

 

Phonak Sky-B

 

Słuchologia.pl: Co konkretnie ma Pan na myśli?

TS: Choćby program automatyczny opracowany z myślą o dzieciach, a konkretnie o środowisku szkolnym. Do tej pory aparaty dla dzieci wykorzystywały automatykę, która pracowała tak samo jak w aparatach dla dorosłych.

Słuchologia.pl: A powinna inaczej?

TS: Jak się okazuje tak. “Dorosłe” ustawienia nie sprawdzały się w specyficznych, szkolnych warunkach akustycznych.

Każdy z nas może sięgnąć pamięcią i przypomnieć sobie jak brzmi szkolna przerwa. Na korytarzu panuje wrzask, krzyki, wiele hałasu wysokotonowego. Automatyka dla dorosłych nie radziła sobie z czymś takim. Wraz ze Sky B to się zmieniło.

Ale to nie wszystko. Z perspektywy dziecka bardzo ważna jest możliwość korzystania z kierunkowości w aparatach przy jednoczesnym dostarczaniu sygnału z systemu FM lub systemu Roger.

Słuchologia.pl: Może wyjaśnijmy w telegraficznym skrócie, czym są systemy FM.

TS: W telegraficznym skrócie może być ciężko ale spróbujmy. Systemy FM są wykorzystywane m.in w przypadku tzw. pola dalekiego. Jako pole dalekie przyjmuje się odległość rozmówcy od użytkownika aparatu słuchowego, która jest większa niż 1.5 m. Wraz ze wzrostem odległości aparat ma coraz większe problemy aby “zbierać” dźwięk przy pomocy swojego mikrofonu.

I tutaj właśnie wkracza system FM. W tym rozwiązaniu mówiący nosi przy sobie niewielki nadajnik, zaś do aparatu słuchowego podłącza się malutki odbiornik. Nadajnik “zbiera” głos mówiącego i transmituje go bezprzewodowo prosto do aparatu.

Jest to szczególnie ważne dla dzieci w szkole, gdyż w tym wypadku typową sytuacją jest to, że nauczyciel prowadzi lekcję stojąc przy tablicy, zaś niedosłyszący uczeń siedzi w pewnym oddaleniu. Do tego oczywiście należy dodać zwykły szmer klasy lekcyjnej, maskujący dodatkowo głos nauczyciela.

Uczeń stosujący sam aparat słuchowy ma wówczas trudność, aby usłyszeć i prawidłowo zrozumieć głos nauczyciela. System FM to w takiej sytuacji przeogromna pomoc, ponieważ dostarcza uczniowi głos nauczyciela bezpośrednio do ucha.

Słuchologia.pl: Powiedział Pan “systemu FM lub systemu Roger” – czy to dwie różne rzeczy? Zdawało mi się że Roger jest właśnie Waszym najnowszym systemem FM.

TS: Nie do końca. Roger to już nowsza i lepsza technologia. Zdarza się, że jeszcze czasami używamy takiego skrótu myślowego Roger FM, aby wskazać że jest to następca systemów FM. Jednak Roger to transmisja cyfrowa. Tzn. nie występuje tu modulacja częstotliwości, a jak wiadomo FM pochodzi właśnie od tego – Frequency Modulation czyli modulacja częstotliwościowa sygnału analogowego.

 

Phonak Roger

 

Krótko mówiąc, Roger robi wszystko to, co robiły systemy FM, natomiast nie jest już technologią FM w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jest rozwiązaniem znacznie nowocześniejszym, działającym w protokole transmisji cyfrowej. Zapewnia lepszą jakość sygnału i dodatkowe możliwości. Przy czym uwaga: jest to transmisja cyfrowa ale nie jest to Bluetooth, to inne rozwiązanie.

Słuchologia.pl: Dobrze, zatem wracając do rozwiązań dedykowanych dzieciom. Wspomniał Pan, że Sky B może mieć włączoną kierunkowość i jednocześnie odbierać sygnał FM lub sygnał z Rogera. Czy to jest jakaś nowość?

TS: Zdecydowanie tak, choć pewnie niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. I znowu, to są takie małe smaczki technologiczne, które – ziarnko do ziarnka – składają się na wydajność naszych systemów. Już tłumaczę:

Do tej pory, jeśli aparat słuchowy musiał przetwarzać dźwięki z dwóch przetworników, to z trzeciego już nie potrafił. Sęk w tym, że sama kierunkowość w aparacie wymaga właśnie dwóch przetworników, czyli dwóch mikrofonów, bo charakterystyka kierunkowa jest kształtowana w oparciu o sygnał właśnie z dwóch mikrofonów.

Jeśli więc pojawiała się konieczność dodania do tego jeszcze sygnału FM, to trzeba było zrezygnować z przetwarzania dźwięków z jednego z mikrofonów, a co za tym idzie aparat musiał przejść w tryb wszechkierunkowy.

Słuchologia.pl A dlaczego akurat w przypadku dzieci było to kłopotem?

TS: Choćby dlatego, że gdy dziecko słuchało nauczyciela (poprzez FM lub Roger) podczas np. pracy w małych grupach, i jego aparat pracował w trybie wszechkierunkowym, to trudniej było takiemu dziecku zrozumieć kolegów i koleżanki, bo nie wspierała go w tym momencie kierunkowość. W Sky B udało nam się ten problem pokonać.

Słuchologia.pl: OK zatem automatyka dedykowana dzieciom, kierunkowość przy jednoczesnym korzystaniu z FM…coś jeszcze?

TS: Chociażby wspomniany już Sound Recover 2, czyli Adaptacyjna Nieliniowa Kompresja Częstotliwości. Doskonałe rozwiązanie jeśli chodzi o dzieci. Mam na myśli oczywiście rozwój mowy. Żeby u dziecka mowa się rozwijała, musi ono słyszeć dźwięki, aby następnie mogło je naśladować. Sound Recover przywraca słyszalność dźwięków wysokich, czyli takich z których składają się wszelkie “szeleszczące” fonemy takie jak Sz, S, F.

Skuteczność tego układu została potwierdzona w wielu badaniach. Można o nich poczytać nawet na naszej stronie internetowej.

Słuchologia.pl: Gdyby więc chcieć temat dziecięcy jakoś podsumować…

TS: …to z mojego punktu widzenia należałoby powiedzieć, że w przypadku dzieci nie chodzi tylko o to, aby aparat był mały, lekki, wodoodporny czy kolorowy. Wszystkie te cechy aparaty muszą mieć w standardzie. Najważniejsze jest to, co konkretnie ten aparat dla dziecka robi.

I gdy mówimy o specjalnym produkcie dla dziecka to trzeba wykazać, co takiego sprawia, że odcina się on na tle rozwiązań dla dorosłych.

Przy czym zaznaczam nie chodzi mi tu o formuły dopasowania aparatu…

Słuchologia.pl: To znaczy?

TS: Nie wystarczy np wyposażyć aparatu w możliwość dopasowania aparatu wg jednej z tzw formuł pediatrycznych i twierdzić, że jest to rozwiązanie specjalnie dla dzieci.

Słuchologia.pl: To szybko wyjaśniam czytelnikom, że w protetyce słuchu formuły dopasowania służą – bardzo upraszczając – do kalkulowania wzmocnienia dla danych częstotliwości. Część z tych metod została opracowana z myślą o dzieciach. Formuły te biorą pod uwagę inne parametry akustyczne przewodów słuchowych u dzieci niż u dorosłych.

 

 

TS: Tak, z grubsza o to chodzi. Różne ośrodki naukowe opracowały na przestrzeni lat swoje metody. I np. te dziecięce metody to m.in kolejne wersje DSL czy NAL. Specjaliści mają tu swoje preferencje i mogą być bardziej przekonani do jednej metody niż do innej i wybierać to co uważają za stosowne.

Jednak samo wprowadzenie do oprogramowania aparatu możliwości dopasowania wg takiej czy innej metody jest absolutną oczywistością i podstawą. I tylko dlatego że np. można dany aparat dopasować wg DSL, nie oznacza automatycznie że jest to rozwiązanie dla dzieci. Równie dobrze można by twierdzić, że dany aparat jest dla dzieci bo ma mikrofon i słuchawkę.

Słuchologia.pl: Mówiąc obrazowo, można powiedzieć, że w przypadku dzieci zjeżdżamy z asfaltówki na bezdroża, albo odwrotnie. Słowem, wjeżdżamy na inny rodzaj drogi. W związku z tym musimy się po niej poruszać innymi pojazdami.

TS: Dokładnie tak. Chodzi o to żeby pamiętać, że dziecko nie jest “małym dorosłym”.

Słuchologia.pl: Dziękuję za spotkanie i rozmowę.

TS: Również dziękuję i pozdrawiam czytelników słuchologia.pl 🙂

 

Więcej informacji nt. oferty firmy Sonova znajdziecie na

www.phonak.com/pl/pl.html

https://www.sonova.com/pl/poland

Źródła zdjęć / Images attribution

Wszystkie zdjęcia pochodzą z materiałów prasowych i marketingowych producenta:

1) – https://www.phonak.com/us/en/press/bluetooth-hearing-aid.html

2) – https://www.sonova.com/en/media/images

3) – https://www.phonakpro.com/com/en/marketing/

2 komentarze do “Rozmowa z ekspertem – Tomasz Skwierczyński, Dyrektor ds. Audiologii i Produktu w Sonova Polska”

Dodaj komentarz